Jaka jest Twoja pierwsza myśl, kiedy wsiadasz za kierownicę i orientujesz się po chwili, że szyba czołowa nie jest dostatecznie czysta? Pewnie jak dla większości jest to dla Ciebie mocno irytujące. W tej sytuacji nieocenionym elementem wyposażenia naszych samochodów są wycieraczki. A jak powstały? Dzisiaj są standardowym wyposażeniem, bez którego nie wyobrażamy sobie jazdy, powstały jednak dużo później niż same auta, a ich historia brzmi jak materiał na wciągający film, który opowiadałby o kobietach, muzyce i milionowym biznesie.
Zasługi za wynalezienie wycieraczek samochodach przypisuje się Amerykanom, a początek tej opowieści sięga zimy 1902 roku, kiedy to Mary Anderson postanowiła udać się do Nowego Jorku, korzystając z pieniędzy odziedziczonych po ciotce. Nie będąc posiadaczką własnego pojazdu, zwiedzała miasto tramwajem. To właśnie wtedy jej cierpliwość został wystawiona na wielką próbę. Nie wynikało to jednak z konieczności korzystania z komunikacji publicznej. Irytującym momentem była jedynie chwila, gdy motorniczy wpuszczał do wnętrza zimno, uchylając okienko, aby przetrzeć zaśnieżone szybę ręką.
Wtedy wpadła na koncepcję umieszczenia nad przednią szybą drewnianej listwy z gumą, którą wprawiałaby w ruch dźwignia znajdująca się w kabinie motorniczego. Po kilku nieudanych próbach, ostatecznie ukończyła projekt mechanizmu i nadała mu nazwę „urządzenia do czyszczenia szyb”.
Co działo się dalej? W 1920 roku patent przyznany Mary Anderson wygasł, a już po dwóch latach Cadillac, jako pierwszy producent na świecie, rozpoczął seryjny montaż wycieraczek
w swoich pojazdach. Wkrótce inne firmy poszły w jego ślady. Okazało się, że pomysł miał jednak "wartość komercyjną", choć sama Anderson nie czerpała z tego żadnych korzyści.
10 listopada 1903 r. dostała z urzędu patentowego list poświadczający przyznanie jej praw do wynalazku. Co może być zaskakujące dla dzisiejszych kierowców, żadna z firm, do których się odezwała, nie była zainteresowana produkcją, twierdząc, że „wynalazek ten nie przedstawia odpowiedniej wartości komercyjnej, która uzasadniałaby zaangażowanie się w jego sprzedaż”.
Na tym etapie warto dodać, że jej pomysł, choć początkowo odrzucony, stał się kamieniem milowym w historii motoryzacji. Ten przykład dowodzi, że czasem nawet najbardziej niepozorne pomysły mogą zmieniać oblicze przemysłu. Dzięki Mary Anderson, wycieraczki samochodowe stały się nieodłącznym elementem, poprawiając widoczność na drodze dla milionów kierowców na całym świecie. To doskonały przykład tego, jak jedna osoba i jej kreatywność mogą wpłynąć na nasze codzienne życie.
W okresie dwudziestolecia międzywojennego, kiedy produkcja samochodów dynamicznie wzrastała, obsługa wycieraczek nadal wymagała manualnego sterowania poprzez manipulację dźwignią umieszczoną w kokpicie. Mimo to, stały się one bardzo pożądanym elementem wyposażenia, co skłoniło wiele osób do prób stworzenia własnego mechanizmu. Prasa donosiła, że wycieraczki to element, który wynalazcy-amatorzy udoskonalali na własną rękę najczęściej.
W tej historii pojawia się jednak polski akcent – postać Józefa Hofmanna. To zaskakujące, ale polski pianista, który przybył do USA mając zaledwie 11 lat, w ciągu dziesięciu tygodni zagrał aż 52 koncerty fortepianowe. Publiczność była zachwycona, a dziennikarze nazywali go „Nowym Mozartem”. Niestety, trasę koncertową przerwano ze względu na protesty osób sprzeciwiających się wykorzystywaniu dzieci.
Hofmann został po tym wszystkim wsparty finansowo przez filantropa, który zapewnił mu stypendium. Dzięki temu młody pianista miał środki nie tylko na rozwijanie swoich umiejętności muzycznych, ale także na studiowanie nauk ścisłych. To naturalnie zaprowadziło go do świata wynalazków. Hofmann był właścicielem wielu patentów, m.in. na zegar elektryczny, łódź motorową, zderzaki sprężynowe i pneumatyczne amortyzatory.
Co istotne, w kontekście poruszonego w tytule tematu, Hofmann opracował również mechanizm samobieżnych wycieraczek. Inspirację czerpał z ruchu wahadłowego taktomierza. Ten wynalazek zdobył uznanie decydentów w Fordzie, którzy zdecydowali się sfinansować montaż tego rozwiązania w prywatnym samochodzie muzyka – Fordzie T.
Samodzielnie działające wycieraczki samochodowe mają swoją genezę w inspiracji muzyką. Niestety, choć były rewolu-cyjnym wynalazkiem, posiadały pewną wadę, która skłoniła Roberta Kearnsa do intensywnych działań. Mowa tutaj o ich monotonnym, stałym ruchu – mogły być jedynie włączane lub wyłączane.
Jednak czy na pewno musiało tak być? Przecież nasze naturalne „wycieraczki”, czyli powieki, nie pracują non stop, choć skutecznie spełniają swoją funkcję. Ta obserwacja skutecznie zainspirowała Kearnsa do opracowania mechanizmu, który uruchamiał wycieraczki co kilka sekund. W 1964 r. zgłosił swój wynalazek do urzędu patentowego, a następnie zgłosił się do Forda – pierwszego producenta, który przyszedł mu do głowy. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę, że prywatnie jeździł samochodem tej marki.
Inżynierowie pozostawali pod ogromnym wrażeniem, jednak Ford ostatecznie zrezygnował z zakupu patentu. Tutaj właściwie historia wynalazku Kearnsa mogłaby się zakończyć, ale w 1976 r. zaskoczony odkrył, że amerykańska marka bezprawnie wykorzystuje jego rozwiązanie. Okazało się ponadto, że również inni producenci stosują mechanizm jego autorstwa
w swoich pojazdach bez jego zgody.
Robert Kearns podjął wówczas kroki prawne, składając pozwy przeciwko 27 producentom samochodów za kradzież patentu. Wymagał ogromnych odszkodowań – na przykład od Chryslera żądał 325 mln dolarów, a od Forda aż 395 mln dolarów. Poświęcił resztę życia na walkę o swoje prawa, a wieloletnie batalie sądowe przyniosły mu niestety inne problemy – rozwód i problemy zdrowotne, które skończyły się leczeniem w szpitalu psychiatrycznym.
Mimo trudności, Kearns osiągnął swój cel, a w ramach pod-pisanej ugody Ford zobowiązał się wypłacić mu 10,1 mln dolarów. Walka o należne mu środki trwała aż do 1995 roku, kiedy Chrysler ostatecznie ugiął się i wypłacił wynalazcy 30 mln dolarów odszkodowania. Niestety nie zdążył się nacieszyć odzyskanym majątkiem – zmarł 10 lat później.
Jak widać zwykłe wycieraczki, a ile zdumiewających ludzkich losów za sobą kryją. Powstały dzięki kreatywnej wizji kilku osób, których pobudki do działania były mocno odmienne, ale cel miały zdecydowanie wspólny. Dziś dzięki nim możemy widzieć lepiej i więcej, szczególnie przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych, a co za tym idzie bezpieczniej poruszać się po drogach.