Taki wynalazek był w użyciu aż do XIX wieku, kiedy odkryto korzystne właściwości mleczka kauczukowego. Właśnie wtedy Charles Goodyear opracował proces wulkanizacji i sprzedał swój wynalazek firmie, która jest dziś jednym z największych potentatów na oponiarskim rynku. Sam niestety jak wielu wielkich wynalazców czy artystów umarł jako bankrut.
Kolejna szansa na spopularyzowanie się gumowych opon pojawiła się, kiedy znany wszystkim John Dunlop, zdenerwowany hałasem jaki robił jego syn jeżdżący po podwórku rowerkiem dziecięcy na twardych kołach, wpadł na genialny pomysł. Na żelazne koła nałożył konstrukcję z płótna wzmocnionego gumą. W ten sposób Dunlop stał się wynalazcą pneumatycznej opony.
W 1888 roku opatentował ją wraz z kauczukową dętką. Dzięki temu jazda stała się szybsza i o wiele cichsza niż do tej pory.
Wkrótce potem zaczęto stosować opony wykonane w całości z gumy, ale to jednak nie trwało zbyt długo. Ponad 160 lat temu Brytyjczyk William Thomson opatentował technologię wpompowywania powietrza do gumy. Ze względu na prężny rozwój transportu chciał wyposażyć drewniane koła wozów w oponę. Niestety jego konstrukcja okazała się za słaba względem ciężaru
i warunków drogowych z jakimi musiała się mierzyć i nie spotkała się z uznaniem.
Postęp techniczny trwał, transport przybierał najróżniejsze formy, ale w jednej chwili dla pionierów ogumienia takich jak niemiecki Continental, brytyjski Dunlop, francuski Michelin czy włoski Pirelli otworzyły się nowe horyzonty. Za oceanem firma Goodyear zaprezentowała oponę, która w połączeniu ze specjalną felgą była łatwa w montażu i wymianie. Pomysł szybko wprowadził
w życie Henry Ford, a na skutki nie trzeba było długo czekać. W 1908 roku pojawił się Ford Model T wyposażony w opony firmy Goodyear.
Początkowo szybki rozwój opon i podbicie świata przez wynalazek hamował ograniczony dostęp do kauczuku. Na przełomie XIX i XX wieku monopol na ten surowiec posiadali Brazylijczycy, a dynamiczny rozwój motoryzacji powodował bardzo wysokie ceny. Starano się stworzyć metodę pozyskiwania materiału, który mógłby z powodzeniem zastąpić naturalny kauczuk, jednak technologie były zbyt drogie do zastosowania. Na początku XX wieku opona z dętką była kłopotliwym rozwiązaniem, często dochodziło do usterek eksploatacyjnych, a same opony wytrzymywały maksymalnie 800 km. Wszystko zmieniało się z upływem czasu i udoskonalaniem konstrukcji - w latach 20-tach XX w. dzięki specjalnym wzmocnieniom trwałość opon wzrosła do 15-20 tys. km. Samochody, których na drogach pojawiało się coraz więcej zaczęły wyznaczać kierunek producentom opon. Zauważono, iż w zależności od nawierzchni auto zawsze zachowuje się inaczej. Prowadzono coraz intensywniejsze prace nad profilami opon, a czasy światowych wojen jeszcze bardziej napędziły oponiarskie rozwiązania. W 1938 roku w zaśnieżonej Austrii po raz pierwszy zaprezentowano zimowe opony wyprodukowane przez firmę Semperit. Przełomowa w tym zakresie okazała się II wojna światowa. Kiedy Japończycy zajęli amerykańskie plantacje kauczuku na Pacyfiku niedobór surowca uniemożliwiał produkcję wyposażenia dla amerykańskiej armii. Sytuację uratował naukowiec Waldo Semon z firmy BF Goodrich, który w 1940 roku stworzył swoją wersję syntetycznej gumy – Ameripol.
Z początkiem lat 50-tych wymogi dotyczące bezpieczeństwa oraz komfortu jazdy stawały się coraz bardziej restrykcyjne również ze względu na to, że na drogach pojawiały się coraz szybsze auta. To właśnie w tym czasie producenci zaczęli wypełniać opony solidniejszymi, drucianymi konstrukcjami wypierając powszechnie stosowaną bawełnę. Miało to na celu poprawienie komfortu jazdy, ale jak się okazało wpłynęło na stabilność pojazdów i co najważniejsze bezpieczeństwo.
Po zakończeniu wojny dętki z syntetycznego kauczuku niemal natychmiast trafiły na rynek cywilny. Dopiero w 1954 roku opony bezdętkowe zaczęły być szerzej rozprowadzane oraz montowane przez Cadillaca i Packarda. Opona bezdętkowa była wówczas o 30% droższa od opony dętkowej, ale nadal nieco tańsza od opon z podwójnymi samouszczelniającymi się dętkami „Lifeguard” koncernu Goodyear. Nowy produkt osiągał 50 tys. km przebiegu. Łączne koszty eksploatacji były do 15% większe od dętkowych, ale bezpieczeństwo zdecydowanie wzrosło. Firma Goodyear poszła wtedy krok dalej i zaproponowała swoim klientom nie lada ekstrawagancję! W 1961 zaprezentował klientom oponę podświetlaną od wewnątrz. Założenie dotyczyło poprawy bezpieczeństwa, bo nie dość, że nowatorskie opony doświetlały auto przy złej pogodzie, po zmroku czy przy słabej widoczności, to jeszcze mogły zapalać się jedynie wówczas, gdy kierowca rozpoczynał hamowanie. Niestety rozwiązanie nie znalazło powszechnego zastosowania ze względu na zainteresowanie pieszych, którzy potrafili zatrzymać się na środku ulicy, żeby je podziwiać dezorientację wśród innych kierowców.
Dziś trudno jest wyobrazić sobie nowoczesną motoryzację bez opon. Wszystko to dzięki temu, że ktoś wpadł na pomysł, by do kawałka gumy czy kauczuku wpompować odrobinę powietrza. Obojętnie czy mówimy o rowerach, samochodach czy samolotach, opony zawsze odgrywają jedną z najważniejszych ról.